Reprezentacja Polski już nie jest jak San Marino

Chcąc nie chcąc, data 7 września 2020 przejdzie do historii polskiego futbolu. Tego dnia, pokonując na wyjeździe Bośnię i Hercegowinę, nasza reprezentacja odniosła pierwsze w dziejach zwycięstwo w rozgrywkach Ligi Narodów.
Polska wygrała w Zenicy z Bośnią i Hercegowiną 2:1 po golach Kamila Glika i Kamila Grosickiego. Tym samym, zgarnęliśmy pełną pulę w meczu Ligi Narodów pierwszy raz w dziejach – i w szóstym meczu. W pierwszej edycji LN zremisowaliśmy 1:1 na wyjeździe z Włochami i Portugalią, ulegając tym rywalom na Stadionie Śląskim (2:3 z Portugalią, 0:2 z Włochami). Drugą edycję – którą dzięki zmianie zasad, zwiększeniu grup i utrzymaniu przy „zielonym stoliku” – biało-czerwoni również rozpoczęli w najwyższej dywizji A, zainaugurowaliśmy z kolei porażką 0:1 z Holandią.
Mecz Holandia – Polska nie zachwycił
Po występie w Amsterdamie w stronę kadry, a zwłaszcza selekcjonera Jerzego Brzęczka, zostało skierowanych sporo słów krytyki. Nie wszystko można wytłumaczyć brakiem Roberta Lewandowskiego. Mecz ten, będący rozpoczęciem „popandemicznego” okresu przygotowawczego do eliminacji mundialu 2022 i przesuniętych o rok finałów Euro 2020, szkoleniowo został w zasadzie spisany na straty i niewiele mógł nauczyć. Polacy zagrali z „Oranje” bardzo pasywnie, nawet gdy w 61. minucie Steven Bergwijn pokonał Wojciecha Szczęsnego i wyprowadził rywali na prowadzenie, zespół Brzęczka nie potrafił wyjść wyżej, skonstruować sensowniejszej akcji, nie mówiąc o oddaniu groźnego strzału. Taka gra biało-czerwonych, w których szeregach nie brakuje przecież zawodników z solidnych europejskich klubów, dobrze czujących się z piłką przy nodze – by wymienić tylko środkowych pomocników Mateusza Klicha czy Piotra Zielińskiego – nie mogła się podobać.
Niechlubne grono reprezentacji
Kilka dni później w Zenicy poprzeczka poszła mocno w dół i Polacy z tego skorzystali. Raz – że Bośnia to oczywiście nie ta półka, co Holendrzy. Dwa – wystawiła nie tak mocny skład, co w wyjazdowym meczu z Włochami, który zremisowała 1:1. Na ławce zasiadła chociażby największa gwiazda rywali, Edin Dżeko. Polacy zagrali w optymalnym jak na listę powołanych (bez „Lewego”!) zestawieniu. Co prawda to gospodarze pierwsi wyszli na prowadzenie, ale potem swoje zrobili rutyniarze, czyli Kamil Glik i Kamil Grosicki. Tym samym, nie tworzymy już grona reprezentacji bez wygranej w Lidze Narodów. Liczy sobie 6 krajów. To Irlandia, Litwa, Malta, Andora, Łotwa, San Marino i… Niemcy.
Nietypowy czas dla piłki nożnej
To były nietypowe dni z rozgrywkami międzypaństwowymi, wszak wiele czołowych lig europejskich znajdowało się jeszcze w przededniu inauguracji, a dla sporej liczby zawodników trwał okres przygotowawczy. Np. Kamil Glik rozgrywał pierwsze spotkania o stawkę od kilku miesięcy! Trudno było zatem oczekiwać fajerwerków. Z biegiem czasu powinna nastąpić większa stabilizacja, a meczów reprezentacji w tym roku zdecydowanie nie zabraknie. W październiku i listopadzie – po trzy. Na tym najbliższym zgrupowaniu Polacy zmierzą się towarzysko z Finlandią (Gdańsk) oraz z Włochami (Gdańsk) i Bośnią (Wrocław) w Lidze Narodów, zaś w listopadzie podejmą w Chorzowie Holendrów i (towarzysko) Ukraińców oraz polecą do Rzymu na konfrontację z Italią.